Reklama

Ludzie

Mężczyzna od kuchni. O testosteronie barber shopów

Z Arkadiuszem Beresiem, właścicielem Rebell Studio i rzeszowskim golibrodą, rozmawia Idalia Stochla
Dodano: 13.02.2019
44456_fryzjer
Share
Udostępnij
Arkadiusz Bereś, fryzjer damsko-męski i barber, właściciel Rebell Studio. Prywatnie tata Nikodema i Staszka. 

Idalia Stochla: Skąd pomysł na biznes w kraju, gdzie w zakresie dbania o męskie zarosty królują golarki z elektromarketów?
 
Arkadiusz Bereś: Dziadek był golibrodą, wujek fryzjerem męskim, mama jest hobbystyczną fryzjerką, więc fryzjerstwo i barberstwo zawsze były mi bliskie. Przez 7 lat prowadziłem salon fryzjerki damsko-męski. Do Rzeszowa akurat wkroczyła moda na brodaczy, mężczyźni często zaglądali do mojego salonu chcąc podciąć zarost. Zacząłem podcinać pierwsze brody, doglądając w międzyczasie pracę barberów w Polsce, Londynie, Berlinie oraz śledząc amerykańskie blogi barberskie. 4 lata temu byłem pierwszym barberem w mieście.  Teraz w Rzeszowie salonów barberskich mamy siedem. To tylko świadczy, że mężczyźni nas potrzebują. 

Barberstwo to zawód stary jak świat, co Cię fascynuje w historii tego rzemiosła? 
 
Wizyta w salonie barberskim to nie tylko proces strzyżenia. To rodzaj rytuału, chwila relaksu i odprężenia. Tak jak kobiety chodzą do makijażystki, manikiurzystki, kosmetyczki i mają chwilę tylko dla siebie, tak mężczyźni idąc do barbera mogą pobyć w oparach testosteronu (śmiech) i po godzinie czy dwóch wyjść od nas zadbani. Wydawać by się mogło, że wszystkie brody są takie same. Ale każda inna, tak jak jej właściciel. Fascynuje więc nie tylko samo golenie, strzyżenie, ale i kontakt z drugim człowiekiem.
 
Barber to powiernik ludzkich historii, niczym dobry barman? 
 
Tak, wierz mi, świat przepełniony męskim testosteronem to świat przepełniony mnóstwem życiowych opowieści. Każdy klient to inna historia. Ja ich już tyle usłyszałem, że mógłbym napisać książkę. Niewątpliwie, relacja barber i jego klient to rodzaj specyficznej więzi, choć istnieje cienka granica, której nie powinno się przekraczać. 
 
Mężczyzna przekracza próg salonu i …
 
Proponujemy piwo. Ma być przecież po męsku!W pierwszej kolejności określamy, czy klientowi będziemy tylko podcinali zarost, kształtowali go, czy może wprowadzimy jakieś radykalne zmiany wizerunkowe. Uzgadniamy szczegóły dotyczące fryzury. I zaczyna się magia. Najpierw skracamy obecny zarost lub nadajemy kształt dotychczasowemu. Następnie ubijamy pianę, zmiękczamy wilgotnym ręcznikiem zarost wyznaczając linie brody. Nakładamy olejki, pomady i inne kosmetyki pielęgnacyjne. 

Myślałam, że Wasz, barberów świat jest hermetyczny i nie wpuszczacie do niego kobiet. Tymczasem dziś brodą klienta „opiekuje” się kobieta. 
 
W wielu miejscach na świecie i Europie w barber shopach pracują tylko i wyłącznie mężczyźni, a kobiety często mają do nich zakaz wstępu. W moim salonie też taki zakaz przez chwilę obowiązywał. Oburzenie było jednak tak duże, że szybko z niego zrezygnowałem. Jeśli mówimy o zatrudnianiu kobiet w tego typu salonie to zwróćmy uwagę, że w Polsce wciąż brakuje wyszkolonych mężczyzn w tej branży. Poza tym, jeśli kobieta czuje nasz klimat, ma kwalifikacje to nie widzę przeszkód, by pracowała z brzytwą. 
 
Noszenie brody to moda?
 
Moda i styl bycia. Tyle tylko, że teraz noszenie brody to już nie broda drwala, znana z memów, ale broda zadbana, czasem delikatny, ciekawie ukształtowany zarost lub wąs. Do niedawna broda utożsamiana była ze stylem hipsterskim i niechlujnym menelem. Dziś, coraz więcej mężczyzn, zatrudnionych chociażby na stanowiskach kierowniczych, pozwala sobie na noszenie brody czy dłuższego zarostu. 

Zdradzisz mi, kto się u ciebie strzyże?
 
Często zaglądają siatkarze Asseco Resovii i piłkarze. Znalazłoby się paru prawników i polityków. Strzygłem też kilku panów, których stać byłoby na lot i wizytę w którymś z londyńskich Barber shopów, a zostali moimi klientami (śmiech).
 
Czyli rzeszowski rynek usług męskiego golibrody podąża za resztą Europy i świata? 
 
Myślę, że poziom barberstwa jest bardzo wyrównany. Różnica tkwić będzie jedynie w stylu czy technikach golenia. Inny styl przycinania brody będą mieli barberzy tureccy, inny angielscy, a jeszcze inny amerykańscy. Mamy np. opalanie uszu, depilacje nitkami, czy woskiem, do których klienci w Polsce, w Rzeszowie jeszcze nie są przekonani. 
 
 
Fot. Tadeusz Poźniak
 
A co daje facetowi noszenie brody? 
 
Z pewnością broda dodaje męskości. Ale nie każdemu. W branży mówimy, że nie wszyscy mają „papiery” na brodę. Klient z miękkim i delikatnym zarostem, z tzw. dziurami nie będzie dobrze wyglądał z brodą i nie będzie się w niej z pewnością męsko czuł. Wielu osobom zarost pomaga, kamuflując niedoskonałości skóry twarzy. 
 
Jakie tricki przy pielęgnowaniu brody poleciłbyś mężczyznom, którzy starają się ją wyhodować?
 
Podstawą jest odpowiednia pielęgnacja i nawilżenie. Pamiętajmy, że broda to też włosy. Po każdym myciu twarzy broda powinna być wyczesywana, nawilżana. Wówczas zarost będzie fajnie się układał, nie tworząc efektu „ drwala”.  Warto sięgać po dobre kosmetyki. W branży barberskiej gama kosmetyków jest naprawdę szeroka, więc jest, z czego wybierać.  Na półce w łazience powinny znaleźć się olejki, pasty,pomady,balsamy, wody kolońskie, wody po goleniu, dobre szczotki, mydła. 
 
I okaże się, że mężczyźni będą mieć więcej kosmetyków niż ich kobiety…
 
Owszem, sporo tych preparatów, ale nawet brodacze pozostaną za kobietami w tyle! 
 
Czego męska broda nie toleruje? 
 
Szarego mydła (śmiech).
 
Ponoć im później brodacz trafi w ręce barbera tym lepiej, bo gdy trafi w dobre ręce szybko, będzie chciał wrócić. Prawda czy mit? 

Osoby, które pierwszy raz usiądą na fotelu z reguły wracają… tylko z różną częstotliwością. Są i tacy, którzy zaglądają raz w tygodniu. 
 
Jakie mamy dziś trendy w stylizacji zarostu?
 
Trendy trendami, najważniejszy jest kształt brody. Zarost trzeba dobrać tak, by klient nie wyglądał karykaturalnie. Okrągłą twarz będziemy próbowali optycznie wyciągnąć, wyszczuplić, szczupłą będziemy zarostem rozciągać.  Zauważamy powrót do krótszych zarostów. I już niebawem pojawi się… wąs. 
 
Rozpoznajesz swoje brody na ulicach miasta? 
 
Rzeszów jest na tyle małym miastem, że idąc do kina czy na zakupy rozpoznaję moje cięcia, tak! 

Szewc bez butów chodzi – Twoją brodę kto strzyże? 
 
Sam. Właśnie jestem na etapie małej zmiany w wyglądzie. Będzie inne cięcie. Zanim zaproponuję klientowi, przetestuję na sobie. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy