Reklama

Ludzie

Polak, Rusin, Żyd, Niemiec i Cygan tworzą Podkarpacie

Z Andrzejem Potockim, dziennikarzem, publicystą, autorem książek, rozmawiają Aneta Gieroń i Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 10.06.2021
4372_Potocki
Share
Udostępnij
Aneta Gieroń, Jaromir Kwiatkowski: Dla nas samych i osób przyjeżdżających z Polski, Podkarpacie zdawać się może monolitem narodowo-wyznaniowym. A prawda jest taka, że mieszkamy w tej części Polski,  która wyrosła z tygla  kulturalno-wyznaniowo-narodowościowego.
 
Andrzej Potocki: Nasze województwo w obecnych granicach zawsze było pograniczem. Państwowym, religijnym, kulturowym. Polacy zasiedlali doliny, tereny z urodzajnymi ziemiami, gdzie mogli zajmować się rolnictwem. Natomiast na tereny górskie, dużo trudniejsze do życia, w pewnym momencie zaczęły wchodzić inne nacje. 
 
Jakie nacje i kultury odcisnęły na Podkarpaciu największe piętno?

Po śmierci Bolesława Śmiałego, czyli pod koniec XI w., ziemie obecnego Podkarpacia, aż po Wisłok, przejęła Ruś Czerwona. I, jak się łatwo domyślić, władcy Rusi związani z rytem prawosławnym chrześcijaństwa zadbali o to, by na ich terenie obowiązywała ich religia.  
 
„Cuius regio, eius religio” (Czyj kraj, tego religia) – słynna łacińska sentencja oznaczająca możliwość narzucania wyznania swoim poddanym.

Proszę pamiętać, że tysiąc lat temu nie było świadomości państwowej, więc w jaki sposób następowała integracja ludzi? Przede wszystkim poprzez religię, a co za tym idzie – poprzez język i kulturę. Około XIV w. pierwszymi osadnikami w Bieszczadach i Beskidzie Niskim byli Wołosi (Wołochowie) – pasterze przybyli z Siedmiogrodu i Bałkanów. I choć byli oni różnych nacji, to stali się jedną grupą etniczną, bo zjednoczyła ich wspólna religia – ryt prawosławny. W rycie prawosławnym w liturgii używano języka staro-cerkiewno-macedońskiego i na bazie języka liturgicznego wykształcił się język ruski, którym się posługiwali. Różnorodność religijna na tych terenach zaczyna natomiast występować od czasów króla Kazimierza Wielkiego, który włączył Ruś Czerwoną do Królestwa Polskiego i rozpoczął na tym terenie intensywną akcję osadniczą, ale dawni mieszkańcy mogli pozostawać przy swoim wyznaniu. Nikt nie był przymuszany do jego zmiany. Lokowanie wsi i miast na prawie niemieckim i przenoszenie na to prawo dawnych wsi i miast z prawa ruskiego czy polskiego nie miało zasadniczego wpływu na strukturę ludnościową. Miało na celu uporządkowanie administracyjne kraju.
 
 
Andrzej Potocki na cmentarzu żydowskim w Lesku. Fot. T. Poźniak
 
Jakie nacje i w jakim stopniu dominują w ostatnim tysiącleciu na terenie dzisiejszego Podkarpacia?

Na zachód od Wisłoka dominowali Polacy, na wschód w pewnych obszarach przeważali Rusini. Rusinów proszę jednak nie łączyć wyłącznie z Ukraińcami czy Bojkami. Samo pojęcie Rusin oznaczało ludzi należących do rytu prawosławnego również wtedy, gdy z rytu prawosławnego wydzielił się grekokatolicyzm.  
 
A gdybyśmy chcieli zapytać o różnorodność Podkarpacia, ale już tylko w ostatnim stuleciu?

To akurat jest czas największego zróżnicowania etniczno-kulturowo-religijnego Podkarpacia. Dominuje oczywiście żywioł polski, drugi  pod względem liczebności jest żywioł ruski, z którego wyodrębniła się grupa Ukraińców, Bojków i Łemków – ci ostatni zamieszkują Bieszczady i Beskid Niski. Bardzo licznie te tereny zamieszkują też Żydzi. Nie możemy  pominąć również ludności niemieckiej, która w dużej liczbie trafia na te tereny od 1782 r., kiedy zaczyna się tutaj sterowane przez dwór habsburski osadnictwo niemieckie. Spore skupiska ludności niemieckiej były w okolicach Mielca, Kolbuszowej, Łańcuta, a w Bieszczadach w takich wsiach jak: Berehy Dolne, Krościenko i Bandrów. Ludność niemiecka stanowiła około 2 proc. ludności Podkarpacia i choć nie była to liczna grupa, to jednak bardzo ważna. Niemcy byli swego rodzaju elitą rolniczą, prekursorami, którzy  na te tereny wprowadzali wszelkie nowinki i nowości rolnicze. Kolejną grupą etniczną byli Cyganie, których w samych Bieszczadach mieszkało od 700 do 900 osób. 
 
Gdybyśmy chcieli stworzyć przedwojenną mapę ludności Podkarpacia, to jak by ona wyglądała?

Na Podkarpaciu przed wojną żyło około pół miliona Rusinów, którzy byli grekokatolikami. Z tą ludnością w okresie międzywojennym związana jest schizma tylicka. A to dlatego, że część księży grekokatolickich zaczęła wśród wiernych szerzyć idee ukraińskie, co nie wszystkim się podobało. Część wsi w Bieszczadach i Beskidzie Niskim w ramach protestu przeszła na prawosławie, zaś Stolica Apostolska i papież, by temu zapobiec, powołali Administrację Apostolską Łemkowszczyzny. Dzięki temu 134 parafie grekokatolickie wyłączone zostały spod eparchii przemyskiej i niemożliwe stało się już przysyłanie na tereny Bieszczadów i Beskidu Niskiego księży grekokatolickich o nastawieniu proukraińskim. Rusini, którzy stanowili około 20 proc. ludności Podkarpacia, byli drugą pod względem liczebności nacją po Polakach, którzy stanowili około 60-65 proc. mieszkańców regionu. Rusini zamieszkiwali   Bieszczady, Beskid Niski i wschodnią część naszego regionu: Przemyśl, Lubaczów, Jarosław. Trzecią pod względem liczebności grupą etniczną na Podkarpaciu byli Żydzi stanowiący ponad 10 proc. ludności. Zamieszkiwali w miastach, gdzie w kilku przypadkach stanowili druzgocącą większość: w Dukli  – 84 proc. mieszkańców, w Tarnobrzegu – 76 proc., w Rzeszowie było ich ponad 50 proc. Między innymi dlatego w 1910 r. przyłączono do Rzeszowa Staromieście, żeby było więcej ludności katolickiej. Miało to związek z wyborami samorządowymi, w których władzę przejmował ten kandydat, który miał więcej głosów. W przedwojennym Tarnobrzegu, Sokołowie Małopolskim, Ropczycach czy Ustrzykach Dolnych burmistrzami byli Żydzi, bo większość żydowska przegłosowała mniejszość polską. Duże skupiska żydowskie były też w Przemyślu, Lesku, Leżajsku, Łańcucie. Natomiast w tych miastach Podkarpacia, gdzie obowiązywał przywilej królewski: „Nie tolerujemy Żydów” – a tak było m.in. w Krośnie, Sanoku, Jaśle, Pilźnie – ludności żydowskiej było niewiele.  Np. w 1700 r. Rada Miejska Krosna stwierdziła, że zabicie Żyda z Rymanowa nie będzie karane.  Co leżało u podstaw takiego zachowania? Oczywiście interesy i wpływy. W tamtym czasie zaczyna tworzyć się silne mieszczaństwo polskie, które widzi zagrożenie swoich interesów ze strony Żydów. 
 
Kiedy Żydzi  pojawili się na Podkarpaciu?

Pierwsza informacja o Żydach na Podkarpaciu pochodzi  z XI wieku z Przemyśla, ale prawdopodobnie nie dotyczyła ona Żydów jako takich, ale Chazarów, ludu stepowego, który przyjął Prawo Mojżeszowe. Natomiast „prawdziwi” Żydzi zaczynają napływać do Polski od strony Czech. Dobre warunki do osiedlania się Żydów w Polsce stwarza w XIV w. Kazimierz Wielki. W Polsce w tamtym czasie jest bardzo słabe, nieliczne mieszczaństwo, a państwo wymagało zorganizowania gospodarki towarowo-pieniężnej. Żydzi mieli w tym względzie bardzo duże doświadczenie.
 
Żydzi  stanowili podwaliny polskiego mieszczaństwa?
 
Tak. Tam, gdzie nie było mieszczaństwa niemieckiego, mimo że wiele miast lokowanych było  na prawie niemieckim, właśnie Żydzi pełnili rolę mieszczan. Na wniosek cesarza Austrii Józefa II sporządzono w 1783 r. raport o galicyjskich miastach. Jego autor Wacław Mergelik napisał w nim m.in.: …gdyby Żydów odjąć miasteczkom galicyjskim, to przestały by one istnieć, oni są ostatecznie nerwem ich życia. Żydzi decydowali zatem o dynamice rozwoju poszczególnych miast, organizując handel, rzemiosło, a potem przemysł. Polacy i Rusini, mieszkańcy małych miasteczek, byli przede wszystkim rolnikami.
 
Z czasem Izraelici weszli także do polityki. W Sejmie Ordynaryjnym RP w latach 1922-1927 zasiadało w ławach poselskich 34 Żydów, zaś w Senacie 11.
 
Obok Żydów, najważniejszą, bardzo liczną na Podkarpaciu  grupę etniczną, stanowili Rusini.

Pod koniec XIX w. naukowcy wprowadzają rozróżnienie wśród ludności ruskiej na Bojków, Łemków, Ukraińców, choć oni sami wcześniej o sobie mówili Rusini. Łemkowie, którzy mieszkali w otoczeniu ludności polskiej i przejmowali od niej wiele wzorców zachowań, także kulturowych, byli o wiele bardziej rozwiniętą kulturowo grupą etniczną od Bojków, których  nazywali niekiedy „luchami”, czyli świniami. Dla samych Bojków nazwa „bojko” była obraźliwa i oznaczała człowieka powolnego w myśleniu. O wysokim stopniu rozwoju kultury łemkowskiej świadczy chociażby posiadanie przez Łemków przed II wojną światową własnego elementarza. Łemkowie zaczynali też tworzyć własną literaturę w dialekcie łemkowskim. Bojkowie natomiast nigdy nie wykształcili własnej inteligencji, nie tworzyli źródeł pisanych w dialekcie bojkowskim, a jedyne ślady tego dialektu znajdują się w zapisach Oskara Kolberga, polskiego etnografa, oraz Iwana Franki. Bojkowie żyjąc w otoczeniu innych grup rusińskich, nie przyswajali wzorców i zachowań kultury polskiej. 
 
Ale przychodzi rok 1939 i nacje, które żyły w symbiozie ze sobą przez kilkaset lat, nagle zaczynają znikać z mapy Podkarpacia. 

Tak. Na początek z tych terenów,  które zagarnęli Rosjanie, czyli na wschód od Sanu, Niemcy zabrali wszystkich osadników niemieckich. Potem zaczął się Holocaust – zagłada Żydów. Większość  podkarpackich Żydów zginęła w 1942 r. w obozie w Bełżcu nieopodal Horyńca. 
 
Udało się ocalić jakichkolwiek Żydów na tych terenach?
 
Miałem materiały, z których wynika, że już po wojnie istniała gmina żydowska w Przemyślu, licząca  ponad 400 osób, były także gminy żydowskie w Mielcu i Rzeszowie. Proszę jednak pamiętać, że po wojnie zaczyna się organizować państwo Izrael, gdzie Żydzi sukcesywnie wyjeżdżają. A kto mógł zorganizować państwo Izrael? Oczywiście, tylko Żydzi polscy. W pierwszych latach istnienia Izraela, w Knesecie – izraelskim parlamencie obrady prowadzono w języku polskim, najpopularniejszym. To wiele mówi o żydowskich elitach i ich polskich korzeniach.
 
Która z nacji, o których rozmawiamy, odcisnęła największe piętno na procesie rozwoju naszego regionu?

Bezdyskusyjnie Żydzi. Wpłynęli na rozwój przemysłu, na kulturę i naukę. Żydzi nie byli natomiast obecni w rolnictwie –  w szabas nie mogli pracować, a wolnych sobót na roli przecież  nie było. Oni są bardzo rygorystyczni w przestrzeganiu religijnych przepisów. Dlatego „od zawsze” wybierali wolne zawody: muzyka, lekarza, adwokata, dziennikarza, naukowca. 
 
I szkoda tylko, że tak niewiele osób wie, jak wiele osób z podkarpackimi korzeniami przeszło do historii światowej nauki, literatury, biznesu… 
 
Z miast i miasteczek naszego województwa pochodzi wielu Żydów zasłużonych nie tylko dla polskiej, ale także dla światowej nauki i kultury. W Rymanowie urodził się Izaak Izydor Rabi – laureat nagrody Nobla w dziedzinie fizyki w 1944 r., którego badania przyczyniły się do powstania pierwszej bomby atomowej; z Jasła pochodzi Dionizy Hugo Steinhaus – światowej sławy matematyk, profesor uniwersytetów: we Lwowie, Wrocławiu, Notre Dame w Indianie w USA i of Sussex w Anglii; z Przemyśla Rafał Taubenschlag – wybitny znawca prawa antycznego, profesor uniwersytetów: Jagiellońskiego, Warszawskiego i Columbia w Nowym Jorku; z Ulanowa Arnold Szyfman – inicjator powstania Teatru Polskiego w Warszawie.
 
Izaak Izydor Rabi w swoich wspomnieniach napisał, że gdyby jego rodzice nie wyemigrowali do Ameryki, to on z pewnością byłby krawcem, tak samo jak jego przodkowie. Rodzice Heleny Rubinstein, twórczyni światowego imperium kosmetycznego, pochodzili  z Dukli, ona sama urodziła się już w Krakowie. Dlatego nieważne jest, gdzie człowiek się rodzi, ważna jest jego dalsza droga. Także  rodzina  Arthura Millera, wybitnego dramaturga, pochodziła z Podkarpacia. Jego ojciec miał 7-8 lat, gdy wyjechał z dziadkami do USA. Sam Arthur Miller, mąż Marylin Monroe, urodził się już w Stanach Zjednoczonych. Takich historii jest jeszcze wiele, przypomniałem je w książce „Słownik biograficzny Żydów z Podkarpackiego”.
 
Z Podkarpacia utraciliśmy Niemców, Żydów. Co z innymi nacjami?
 
W 1944 r. Polska podpisała umowę o granicy polsko-ukraińskiej i o wymianie ludności z terenów przygranicznych. Każdy, kto był wyznania prawosławnego czy grekokatolickiego, został wywieziony. I  nie miało znaczenia, że ma polskie nazwisko, czuje się Polakiem, że w 1938 r. wypełnił deklarację wstąpienia do Związku Szlachty Zagrodowej. Wystarczyło, że jest grekokatolikiem albo prawosławnym i to był powód, by go stąd wysiedlić. 
 
Dziś ludzie próbują wracać do swojej tożsamości?
 
Polacy nigdy nie mieli z tym problemu. Natomiast wracają  i to już od dość dawna Ukraińcy i Łemkowie. Proszę pamiętać, że grekokatolicyzm po 1946 r. był rytem zakazanym. Część Ukraińców i Łemków przeszła na prawosławie, część na katolicyzm. Od ćwierć wieku wracają do siebie, to znaczy do swoich cerkwi, a poprzez to także do swojej kulturowej ojcowizny.
 
Jak dziś układa się struktura ludności na Podkarpaciu?
 
Mieszkają tu  Polacy, Ukraińcy, Łemkowie, Romowie (w Jaśle, Mielcu, Dębicy, Stalowej Woli). Ludności bojkowskiej, niemieckiej i żydowskiej niestety już prawie nie mamy.
 
Na ile poszczególne nacje asymilowały się z Polakami, a na ile tworzyły enklawy?

Żydzi ze wsi i małych miast prawie w ogóle się nie asymilowali. Ci małomiasteczkowi żyli w swoich szetlach, obok. W dużych miastach proces asymilacji rozpoczęty pod koniec XIX wieku przebiegał bardzo wolno, bo i sami Polacy nie byli nim zainteresowani.
 
Nie było małżeństw mieszanych?
 
Były. Tylko że wtedy dochodziło do konwersji. Przeważnie było tak, że mężczyzna żenił się z Żydówką, ale wówczas ona musiała przejąć wiarę męża, czyli z reguły zostać katoliczką. Były to rzadkie przypadki, bo takie małżeństwa nie były akceptowane. Ale zdarzały się. W drugą stronę raczej się tego nie spotykało, to znaczy kiedy Żyd żenił się z chrześcijanką, ona pozostawała przy swojej religii. 
 
A jak wyglądała asymilacja innych nacji? 
 
Jak żenił się Rusin z Polką lub Polak z Rusinką, to potomstwo męskie przyjmowało obrządek ojca, a żeńskie – obrządek matki. Ale np. Łemkowie i Bojkowie nie chcieli zawierać małżeństw między sobą. Mało tego, Łemkowie, którzy należeli do wsi królewskich, nie chcieli żenić się z dziewczynami z wsi prywatnych. Uważali się za „koroliwców”, więc na żonę szukali „koroliwki”.
 
Dlaczego?

Bo należeli do króla, a nie do szlachty, więc uważali się za kogoś lepszego. Mimo, że mieli takie same obowiązki pańszczyźniane. Łemkowie i Ukraińcy byli już w miarę wykształceni, posługiwali się językiem ukraińskim czy jakimś lokalnym dialektem, ale także językiem polskim. Natomiast Bojkowie bardzo niechętnie się asymilowali. Choć chciałbym podkreślić, że młodsze pokolenie w okresie międzywojennym chętniej może nie tyle asymilowało się, co przyjmowało pewne wzorce kulturowe. Zauważcie jednak, że żyjemy już w innej rzeczywistości i o tamtej nie mamy pojęcia. Nie było dróg, autobusów. Nie jechało się do miasta na zakupy. Był odpust w Łopience, zjeżdżali się Łemkowie, Bojkowie, Polacy, Słowacy, a kupcy bywało przyjeżdżali aż spod Andrychowa. Tam się kupowało buty, korale, wstążki, Żydzi handlowali tytoniem węgierskim, Cyganie różnego rodzaju żelaznymi narzędziami rolniczymi. Nie było marketów, tak jak teraz. „Marketem” był taki odpust, na który zjeżdżało się kilkanaście tysięcy ludzi. Kobiecie kupowało się buty dwa razy w życiu. Gdy była panną – trzewiki sznurowane czerwone. I gdy była mężatką – czarne. Buty nie były do chodzenia. Do cerkwi szło się boso, przed wejściem wycierało się nogi i zakładało się je. Człowiek z gór był w mieście może dwa razy w życiu.
 
 
Andrzej Potocki przy najstarszej na Podkarpaciu macewie z 1548 roku na leskim kirkucie. Fot. T. Poźniak
 
Kiedy przejeżdża się przez Czarną czy Lutowiska, aż trudno uwierzyć, że kiedyś były to miejsca tętniące życiem, tu odbywały się największe targi bydła. 
 
W tej chwili zaludnienie Bieszczadów jest niższe niż w roku 1780.  W samych Lutowiskach przed wojną mieszkało 1200 Żydów. Część z nich uciekła do Rosji, ale 650 Żydów Niemcy rozstrzelali na miejscu. Z tej grupy uratowała się tylko jedna 16-letnia dziewczyna. Przed II wojną światową w dolinie górnego Sanu mieszkało 14 tysięcy ludzi, teraz zaledwie niespełna trzy tysiące.
 
Na ile świadomość tego, że byliśmy kiedyś tyglem narodowościowym i kulturowym, ma wpływ na współczesność? 
 
W Bieszczadach i Beskidzie Niskim nie ma wpływu. Tu przyjechali osadnicy z różnych stron. Z badań socjologów z Uniwersytetu Wrocławskiego wynika, że oni nie wytworzyli żadnych wspólnych wzorców kulturowych. Każdy zostawał przy swoich z dawnych miejsc zamieszkania. Ale to były badania robione w PRL. Obecnie to się zmienia, organizuje się różne imprezy integrujące, można powiedzieć, że w ostatnich 10 latach obserwuje się powolny powrót do korzeni. Próbujemy odszukać ślady przeszłości, próbujemy z niej czerpać, mało tego, okazuje się, że możemy być z niej dumni. Niedawno biblioteka w Sanoku wydała książkę o Kalmanie Seagalu, zapomnianym pisarzu, ale w Izraelu bardzo poczytnym. Wyjechał w 1969 r., ale tu zaczynał, tu był dziennikarzem. 
 
Mamy większą świadomość, że odszukiwanie tych śladów ubogaca także nas?
 
Ktoś powiedział, że gdyby wyjąć dorobek żydowski, to z naszej kultury ubyłoby 40 proc. Czyli ich wkład w naszą kulturę był ogromny. Np. z Rymanowa pochodzi kantor Israel Schorr, który gdy wyjechał do Stanów Zjednoczonych, był w okresie międzywojennym jednym z najlepszych kantorów, czyli śpiewaków synagogalnych, na świecie. W Rzeszowie urodził się Sternheim Nachum, żydowski muzyk, śpiewak, kompozytor i poeta. Wyemigrował do Stanów Zjednoczonych w 1908 r., gdzie m.in. pracował dla wytwórni filmowych w Holywood. Zginął w rzeszowskim getcie. Jego twórczość w Polsce jest zupełnie nieznana. Natomiast jest popularna w Izraelu i USA i znajduje się nawet w programach nauczania niektórych szkół.
 
Andrzej Potocki, z wykształcenia historyk i animator kultury, ale przez ostatnich 20 lat znany jako dziennikarz, reportażysta i autor 25 książek oraz tomików poezji. W swoich publikacjach preferuje tematykę bieszczadzką, bo choć urodził się w Rymanowie, to w Bieszczadach mieszkał 17 lat. Zajmuje się także historią regionalną społeczności żydowskiej i ruskich grup etnicznych, zamieszkujących Podkarpacie.  Jego najpopularniejsze publikacje to m.in. „Księga legend i opowieści bieszczadzkich" (osiem wydań), pięciokrotnie wznawiane „Madonny bieszczadzkie”, „Bieszczadzkimi śladami Karola Wojtyły", „Podkarpackie judaika", „Żydzi rymanowscy", „Bieszczadzkie losy. Bojkowie i Żydzi”, „Księga legend i opowieści beskidzkich", „Majster Bieda czyli zakapiorskie Bieszczady”,  „Bieszczadzkimi i beskidzkimi śladami Karola Wojtyły", „Śladami chasydzkich cadyków w Podkarpackiem" oraz „Słownik biograficzny Żydów z Podkarpackiego”.
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy