Reklama

Ludzie

Ingarden na pandemię: człowiek jest siłą, która przekracza czas

Z dr. hab. Arturem Mordką, autorem książki "Przedmiot i sposób istnienia: zarys ontologii egzystencjalnej Romana Ingardena", i dr. Włodzimierzem Ziębą z Instytutu Filozofii Uniwersytetu Rzeszowskiego rozmawia Alina Bosak.
Dodano: 26.11.2020
52089_ringarden
Share
Udostępnij
Alina Bosak: Pandemiczny rok 2020, który przewartościowuje nasze myślenie, znów każe zastanowić się na człowiekiem i jego ideałami, to w Polsce także Rok Romana Ingardena. Dobry patron na trudny czas. Światowej sławy filozof, związany wpierw z Lwowem, a później Krakowem. Uczeń Husserla, przyjaciel Edyty Stein, nauczyciel ks. Józefa Tischnera i prof. Andrzeja Półtawskiego. Czy Ingardena, 50 lat po jego śmierci, możemy także nazwać najwybitniejszym polskim filozofem? 
 
Dr Włodzimierz Zięba: Moim zdaniem tak. Decyduje o tym wszechstronność, rozległość jego myśli i to, że był samodzielnym filozofem. Nie uprawiał filozofii w ramach jakiegoś ogólniejszego nurtu. Co prawda wywiódł się z fenomenologii Husserla, ale bardzo szybko zerwał pępowinę myślową ze swoim nauczycielem. Zajmował się estetyką, etyką, ontologią, również teorią dzieła literackiego. 
 
Dr hab, prof. UR Artur Mordka: Również uznałbym go za jednego z największych polskich filozofów. Ze względu na wielość poruszanych problemów i sposób ich ujęcia. Główną maksymą myślenia Ingardena było: oddać sprawiedliwość przedmiotowi. Ująć przedmiot w jego trzech aspektach: formie, materii i sposobie istnienia. Opisać go nie takim, jakim się jawi, ale jakim rzeczywiście jest. Nie tyle wyjaśnić bez reszty, co rozjaśnić. Nastawiony zatem jest Ingarden na przedmiot i jego opis, i konstruuje metodę tego opisu. To odróżnia go od jego mistrza Husserla, który raczej opisywał sposób prezentacji przedmiotu. Ingarden natomiast jest klasycznym ontologiem. Stara się wniknąć w strukturę przedmiotu jako takiego. 
 
Ingarden wiele miejsca poświęcił rozważaniom o wartościach. Prof. Półtawski, zmarły niedawno mąż Wandy Półtawskiej, powiedział, że filozofia Ingardena stara się być realistyczna, ale jest uwikłana w idealizmie. Podziwiano jego naukową dyscyplinę i nazywano idealistą. Czy ten jego idealizm nie był zaskakujący, zważywszy, że był widzem teatru zbrodni II wojny światowej, że jego przyjaciółka Edyta Stein została zagazowana w Auschwitz-Birkenau? Po tym wszystkim w „Książeczce o człowieku” pisze, że chociaż człowieka dopuszcza się czynów straszliwych, to także bohaterskich, i że „ma podziwu godną zdolność do regeneracji po każdym prawie swym upadku”.

WZ: W filozofii był raczej realistą. Całe swoje życie próbował przywrócić realność. Jego główne dzieło to „Spór o istnienie świata”, a więc o to, czy świat istnieje realnie. Natomiast jako osoba Ingarden wydaje się idealistą. Zawsze stawiał wysokie standardy. Był niezłomny, nieugięty. To stanowiło jego cechę psychologiczną. 
 
AM: To istotnie był filozof niezłomny. Filozof sensu stricto. Nie oglądał się na żadne okoliczności. Czy to osobiste, czy administracyjne. Nawet kataklizmy wojenne go nie złamały. „Spór o istnienie świata” pisał w czasie wojny, wydał tuż po niej. Realizował filozoficzny etos. W tym sensie był idealistą. Natomiast, jeśli chodzi o filozofię Romana Ingardena, to nie był ani idealistą, ani realistą. Nie wygłosił żadnego twierdzenia o istnieniu faktycznym. Badał pewne możliwości. Stosował metodę badania wartości, idei, która nie pozwala na wygłoszenie twierdzeń metafizycznych. Jeszcze jedną rzecz bym dodał, która jest związana z etosem Romana Ingardena – on wierzył w człowieka. Twierdzi, że człowiek jest siłą. Siłą, która jest zdolna przełamać wiele, jest w stanie trwać, jest mocą, jest nieustannym przekraczaniem własnych ograniczeń, żyje niejako wbrew czasowi i pokonuje czas. Zmierza się nie tylko z czasem, ale i z okolicznościami życia, czy nawet kataklizmami dziejowymi. W tym sensie również można powiedzieć, że Ingarden był idealistą. Nie uznał człowieka za sprytne bydlę – jak to człowieka pojmował Witkacy. Przeciwnie widział w człowieku wielką siłę, wielką potencję, która aktualizuje się przez jego życie. I od człowieka zależy, czy ona się właściwie zaktualizuje, czy też nie. 
 
WZ: Warto dodać, że ta siła z jednej strony motywuje do działania, a z drugiej buduje człowieka w aktach, które on podejmuje. Ten aspekt człowieka ma wymiar aksjologiczny, czyli człowiek jego siła realizuje się wówczas, kiedy spełnia najwyższe wartości: Prawdę, Dobro, Piękno.   
 
Ingarden w „Książeczce o człowieku” pisze: „Świadoma aktywność wyraża się w trzech zasadniczych formach: jako poznawanie tego, co prawdziwe, jako czynienie Dobra i jako kształtowanie Piękna”. Mówi o świecie, w którym ważne są wartości – Dobro, Piękno, Prawda. Nie uzasadnia ich istnienia transcendencją, nie mówi, że są dane przez Boga. Dlaczego człowiek ma do nich dążyć? 

AM: Bo są najwyższe. Po co dążyć do tego, co niskie? 
 
WZ: Człowiek ma do nich dążyć, bo niczemu nie służą. Są wartościami, które nazywamy autotelicznymi, czyli wszystkie inne wartości mogą im tylko służyć. A one – Prawda, Dobro i Piękno – nie służą żadnej innej wartości. 
 
Człowiek wobec świata, wobec kultury, wobec innych osób – jaką postawę proponuje Roman Ingarden? 

WZ: Aktywną. U Ingardena ten aspekt człowieka jako siły pokazuje, że człowiek spełnia się w działaniu. Postawa Ingardena wobec człowieka wydaje się złożona. Widać to szczególnie w wykładach z etyki. Wierzył bardziej w osobę niż w człowieka. Dopuszczał możliwość, że człowiek, który nie zorganizuje się i ulegnie chwilowym przyjemnościom i cierpieniom może się pogrążyć w stan zwierzęcy. W „Książeczce o człowieku” jest wyraźnie podkreślany ten aspekt człowieka jako wyróżnionej istoty w świecie tego, co żywe. Wyróżnionej przede wszystkim poprzez obszar kultury. Zatem Ingarden proponował postawę aktywną. To nie była postawa wycofania się ze świata. W tak dramatycznych okolicznościach jak II wojna światowa pisał swoje główne dzieło, tłumacząc, że jest to swoisty, intelektualny ruch oporu. Później, kiedy został odsunięty od wykładów na Uniwersytecie Jagiellońskim, mógł nic nie robić, a przetłumaczył w tym czasie „Krytykę czystego rozumu” Kanta. Skala jego pracy jest zdumiewająca. We wcześniejszym etapie, kiedy nie pracował w murach uczelni, był nauczycielem w liceach m. in. w Toruniu i w tym czasie pisał rozprawy filozoficzne, pisał książkę „O dziele literackim”. Był tytanem pracy. 
 
AM: To prawda. Ta aktywna postawa wobec rzeczywistości wyraża się nie tylko w  działaniu rozumianym jako praca zawodowa. Również poznawanie jest pewną formą działania. W tej postawie poznawczej Ingarden widział realizację pewnego etosu filozoficznego, opisywania rzeczywistości taką, jaką ona jest. To działanie określiło życie Ingardena do samego końca. Był bez reszty filozofem, tytanem pracy filozoficznej. Jego filozofia jest trudna, upojęciowiona, ale też wyrazista i jasna, kiedy już pozna się całość dzieła. Są różne poziomy bycia osobą, jak różne poziomy bycia obywatelem – mogę powiedzieć, że Ingarden realizował etos osoby filozoficznej.
 
Padło tu słowo obywatel, więc muszę zapytać, jak rozumieć krążącą w Internecie maksymę Ingardena: „Jestem Polakiem – to słowo w głębszym rozumieniu wiele znaczy”?      

AM: Ingarden był racjonalistą. Widział Polaka jako obywatela, który przed wojną żył w zróżnicowanym środowisku międzykulturowym. Długo mieszkał we Lwowie, przebywał we Freiburgu w Niemczech. Bycie Polakiem to bycie Europejczykiem, który akceptuje podstawowe wartości. Te najwyższe, o których mówiliśmy: Dobro, Piękno i Prawda. Ingarden realizował te wartości i w teorii, i w praktyce. W tym sensie był Polakiem i Europejczykiem w fundamentalnym znaczeniu.
 
WZ: Ingarden podstawy filozoficzne zdobył w Niemczech. Przyjaźnił się z filozofami niemieckimi. Kiedy wrócił do Polski, spotykał się z niezrozumieniem. Wybuch II wojny światowej był dla niego dramatem również osobistym, bo naród niemiecki, który dał tak wiele ważnych dla niego postaci, poniósł zbrojną rękę na Polskę. W kraju też nie było mu łatwo, długo starał się o udział w życiu intelektualnym. Jego pierwsze teksty był przyjmowane nieprzychylnie. Po wojnie, odsunięto go od zajęć, poddano szykanom ze strony „urzędowych” filozofów marksistowskich. Zrozumiała jest więc pewna gorycz, jakieś wycofanie i zaakcentowanie postawy obywatelskiej na głębszym poziomie aniżeli chwiejne i czasowe ustroje polityczne i zawieruchy. 
 
Dziś kłócimy się o to, co znaczy być Polakiem, co znaczy być Europejczykiem, więc wydaje mi się ciekawe, co by rzekł Ingarden.

AM: Filozofia nie ma granic. Dla filozofa bycie Europejczykiem polega na realizacji wartości Prawdy, czyli wartości antycznej. Jeśli ktoś realizuje tę wartość, jest Europejczykiem. Przy czym, co istotne, realizuje tę Prawdę rozumem autonomicznym. A ten rozum autonomiczny może być różnie pojmowany. Może być rozum Locke’a, rozum Kanta, rozum fenomenologiczny. Niemniej jednak ta kategoria myślenia autonomicznego, krytycznego obowiązuje. Tak samo jak obowiązuje wartość Prawdy. Ingarden realizował tę wartość rozumem autonomicznym, więc był Europejczykiem. Narodowość nie ma tu żadnego znaczenia. Owszem są pewne smugi bycia Polakiem, ale one raczej stanowiły przeszkodę dla Ingardena. W lwowskim środowisku złośliwie mówiono, że odkąd Ingarden przyszedł do Lwowa, to nawet woda w kranach stała się mętna… A więc nie było mu łatwo ani w czasach międzywojennych, ani po wojnie. Może po 1956 roku sytuacja się poprawiła, ale do tego czasu wysiłkiem autonomicznego rozumu Ingarden napisał już swoje podstawowe dzieła. Z perspektywy filozoficznej, jeśli ktoś realizuje wartość Prawdy rozumem krytycznym, to narodowość nie ma większego znaczenia. Jedynie zabarwia sposób realizacji.
 
WZ: Młodziutki Ingarden napisał esej „Spór o istotę filozofii”. W tym eseju przedstawia koncepcję, że filozofia, poznanie nie mają żadnej narodowości. W tym sensie Ingarden był Europejczykiem. Nawet obywatelem świata, bo poznanie, Prawda, filozofia nie mają granic kulturowych, obszarowych. To, co napisał Ingarden, będzie obowiązywać wszędzie i zawsze. Chyba nie ma zdania w dziełach Ingardena, którym by można przypisać narodowość. Jakieś wątki są w wykładach z etyki, które świadczą o tym, że dzieło było pisane w określonym czasie.
 
Czym była dla niego wolność?

AM: Wolność to myślenie na własny rachunek. Przykładowo filozof, myśląc tak, może odnieść się do historii filozofii, ale ma odnieść się krytycznie. Wyłowić te momenty, które świat uznaje za wartościowe, obowiązujące, a uwarunkowane historycznie zostawić. Człowiek, który myśli na własny rachunek, odpowiada za tę myśl. Nie może zrzucić odpowiedzialności na historię filozofii i jej błędy. Jeśli popełnia błędy w myśleniu, jest niestaranny, jest zbyt pospieszny, to myśl jego nie jest fundamentalna.
 
WZ: Problem wolności pojawia się w wymiarze ontologicznym, kiedy Ingarden rozważa zagadnienie odpowiedzialności. Bez wolności trudno mówić o odpowiedzialności. Jeśli ludzkie działania są zdeterminowane w sposób przyczynowy, przyrodniczy, to wtedy trudno kogokolwiek pociągać do odpowiedzialności. Nieuzasadnione byłoby poczucie winy, upadłaby moralność, człowiek na powrót zostałby wrzucony w świat natury, w świat zwierzęcy. Wolność jest warunkiem działania, a działania moralnego w szczególności.  
 
AM: To oznacza, że żadna forma determinacji, czy to przyrodniczej, czy to kulturowej, czy to religijnej, czy narodowej, nie uwalnia człowieka od odpowiedzialności. On jest podmiotem. A jeśli jest podmiotem, jest odpowiedzialny. Oczywiście odczuwamy determinacje, jesteśmy zdeterminowani przyrodniczo, kulturowo, religijnie, społecznie, ekonomicznie, politycznie. Ale te determinacje nie sięgają podmiotu i jedynie wówczas można mówić o odpowiedzialności.
 
WZ: Tu ponownie pojawia się aspekt siły. Człowiek jako siła ma tę moc w  sobie, która pozwala mu przezwyciężyć determinacje na poziomie tak przyrodniczym, jak i kulturalnym.     
 
Natura ludzka polega na nieustannym wysiłku przekraczania granic zwierzęcości tkwiącej w człowieku. To słowa Ingardena.

WZ: To wysiłek nieustanny, permanentny. Pokusy, ale i też bariery związane z cierpieniem są tak mocne, iż w każdym momencie mogą zdegradować człowieka do roli zwierzęcia. W tym sensie status bycia podmiotem wiąże się z nieustannym wysiłkiem. 
 
AM: Zaznaczmy jednak, że Ingarden nie krytykował bezwzględnie tego, co w człowieku biologiczne. To część człowieka też ma swoje prawa. Tylko nie możemy być bez reszty istotami biologicznymi. Bo jeśli tacy będziemy, to determinował nas będzie instynkt, interes, inne determinacje. Chodzi o to, by to przekroczyć. Na ile nam się to uda, to już zupełnie inne pytanie. Natomiast istotny jest sam moment przekroczenia. Ta powinność bycia podmiotem, który jest niezależny od determinacji biologicznej. Nie da się przekroczyć raz na zawsze. Przekraczanie to codzienny wysiłek. Kiedy czytamy książkę, rozważamy zawarte w niej problemy, to już w tym przekraczamy zwierzęcość. 
 
To pocieszające w czasach pandemii, kiedy tyle osób czyni wysiłek, by nie zmarnować tego czasu w zamknięciu – czyta książki, zwiedza wirtualne muzea, uczy się nowych rzeczy.

AM: Chodzi o to, by człowiek nie rozmywał się w różnego rodzaju interesach, żeby nie zanikał w nich. Żeby był bezinteresowny. 
 
Czy wysiłek fizyczny biegacza amatora, który może w ten sposób kształtuje i charakter, też jest przekraczaniem granic zwierzęcości?

AM: Duch nie jest wolny od materii. Duch nie unosi się w powietrzu. Sfera podmiotowości musi mieć swoje ugruntowanie. Jeśli duch opiera się na czymś biologicznymi, fizycznym, to i postulat dbania o ciało jest zrozumiały. To taka grecka idea jedności ducha i ciała. Chodzi o to tylko, by nie absolutyzować ciała, ustalić granice, żeby nie zagubić się w tej dbałości wyłącznie o swoje ciało, o swój interes ekonomiczny, o wygodę.
 
WZ: Człowiek jest ciałem, ale nie wyłącznie ciałem. To, że człowiek jako osoba nie może istnieć bez ciała, Ingarden ładnie pokazał w koncepcji systemów względnie izolowanych, gdzie wyróżnił biologiczne systemy, gdzie pokazał, że nawet na tym poziomie nie może dokonać się redukcja i sprowadzenie człowieka do jednego wymiaru. To wszystko jest bazą do bycia podmiotem, czy nawet więcej – osobą. Ingarden mówił, że człowiek jest jednością cielesno-duchową. 
 
Żyjemy w czasach trudnych dla wielu ludzi. W samotności, izolacji, budzą się różne demony. Próbujemy poukładać sobie w głowie świat i własne w nim miejsce. Popadamy w zwątpienie, szukamy sensów, teorie spiskowe krążą po świecie, więc trudno pewne rzeczy ocenić. Ale mimo to Ingarden wierzył, że człowiek może sobie z tym wszystkim poradzić. Jak?

AM: Żyć w sposób refleksyjny, posługiwać się rozumem, rozważać, analizować argumenty przeciw i za. Dokonać przemyślenia. Myślenie krytyczne jest pewną powinnością. Człowiek powinien zdobyć się na ten wysiłek. To nie jest łatwe. Jesteśmy zanurzeni w różne związki, konteksty. Ale z ducha filozofii Romana Ingardena wynika, że możemy te konteksty uprzedmiotowić w refleksji, możemy je przemyśleć. To wymaga siły intelektu. Ta siła intelektu realizuje się i w dziełach Ingardena, i w jego życiu. Wiele razy zaznaczaliśmy jego osobę, ale rzeczywiście był tytanem filozofii. Służył za przykład. Był myślicielem wzorcowym.
 
WZ: Chodzi o to, by nie wyciągać zbyt pochopnych wniosków. Ingarden kładł niezwykły nacisk na to, by poznawać w sposób niezależny. To nie wiązało się z jakąś postawą ignorancji. Wiedzę zdobywał, pozostając krytycznym. Cechowała go wstrzemięźliwość. Twierdzi się, że Ingarden nie wygłosił żadnego zdania na temat faktycznie istniejącego świata. To pokazuje, jak był ostrożny i do jakich granic tę ostrożność w myśleniu doprowadził. Jego postawa dokonywania rozróżnień, analizowania, pogłębiania problemów, powstrzymywania się od pochopnych i ostatecznych wniosków, jest wzorcem, z którego możemy dziś czerpać.
 
Zgadzacie się, że dziś jako lekturę także dla filozoficznego laika można polecić "Książeczkę o człowieku" Ingardena?

AM, WZ: Zdecydowanie.
 
***
 
Prof. Roman Witold Ingarden (1893-1970), polski filozof, urodzony w Krakowie. Stawiany w tym samym rzędzie, co klasycy filozofii. Jego „Spór o istnienie świata” porównywany jest z „Metafizyką” Arystotelesa. Studiował filozofię i matematykę we Lwowie, u Edmunda Husserla w Getyndze i w Fryburgu Badeńskim. W odrodzonej Polsce był profesorem gimnazjów w Lublinie, Warszawie i Toruniu. Habilitację uzyskał w roku 1924, co pozwoliło mu zostać docentem, a od 1933 profesorem Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. W czasie drugiej wojny światowej przebywał głównie we Lwowie, uczestniczył w tajnym nauczaniu i pracował nad swoim głównym dziełem, pt.: „Spór o istnienie świata”. Po zakończeniu okupacji niemieckiej wykładał na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, później na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie (odsuwany od zajęć za nieodpowiadające filozofii marksistowskiej tezy). Opublikował 224 prace, pisał głównie po polsku i niemiecku. Wiele jego dzieł doczekało się tłumaczeń na języki obce. 
 
Uchwałą Sejmu RP z 13 czerwca 2019 zdecydowano o ustanowieniu roku 2020 Rokiem Romana Ingardena.
 

 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy