O sobie:
Miłośnik coca coli, żelków, Umberto Eco, world music, tatuaży i gapienia się na świat. Właściciel kawałka Beskidu Niskiego, starego samochodu, kilku rowerów i jednookiego kota.
O blogu:
Obserwuję z ciągłą fascynacją i naiwnym zaskoczeniem codzienne życie. Każdego dnia znajduję coś czym warto się podzielić. Czasem obraz, czasem kilka zdań... zaskakująco mądrych albo tak głupich, że trudno powstrzymać śmiech. Teraz będę się dzielić z Wami. Kiedy zaś "wpadnę" na fajną płytę, książkę, pomysł... to się podzielę. Trochę doprawionej sarkazmem ironii też nam dobrze zrobi.
Jezus jako Brad Pitt
Dodano: 18-12-2012
O jedno nakrycie więcej na wigilijnym stole. Dla kogo? Dla Wędrowca, którego święta zastały w drodze? Dla Biedaka? Dla Zbłąkanej Duszy? Zazwyczaj... dla NIKOGO. Cóż to byłaby za konsternacja, gdyby któregoś dnia los powiedział „sprawdzam” i w naszych drzwiach, w świąteczny wieczór stanąłby Wędrowiec.
„Dlaczego u naszych drzwi? Przecież już 12 potraw, już sianko, już rodzina gotowa. I prezenty. Czy On ma dla nas prezenty? Może zdążę go odwieźć do schroniska albo na plebanię? Lepiej do schroniska!”
Pamiętacie? W każdej z religii, nawet w tych najbardziej pierwotnych Dobry Bóg, albo któryś z Dobrych Bogów, albo chociaż jego posłaniec zstępuje na ziemię, by sprawdzić czy ludzie są dla siebie dobrzy. Swoją drogą to zupełnie nie ma sensu, bo każdy, nawet najmniejszy Bóg jest wszechwiedzący, więc wie, co tam u nas słychać. Pewnie chodzi tu o badania terenowe w naturalnym środowisku, o rodzaj eksperymentu. Niby wie, że raczej mu się nie udaliśmy tak jak chciał, ale musi to zbadać osobiście. Zatem Dobry Bóg zamienia się w jakąś istotę i puka do drzwi. Gdyby był jeszcze piękną świetlistą postacią, gdyby był staruszkiem o pachnącej mirrą brodzie, gdyby był piękny jak Brad Pitt? Ale nie! On musi być dziadem, któremu na dodatek śmierdzą nogi! Staje więc u naszych drzwi i wystawia podstępnie na próbę. Wpuścisz Dziada - wygrałeś, nie wpuścisz - będzie kara. Albo złoty mercedes albo jak w Konopielce będziesz jak bóbr we wodzie siedzieć i z zimna popierdywać.
Wiemy, podskórnie przeczuwamy, że trzeba zrobić coś dobrego. Przecież jednak zrobiliśmy! Wysłaliśmy smsa o treści „pomóż”, wpłaciliśmy, wrzuciliśmy do skarbonki. Higieniczna dobroczynność. Więc niech Dziad już idzie. Szczęść Bożę. Zresztą zimno nie jest, nic mu nie będzie. Hej kolęda, hej kolęda.